poniedziałek, 30 marca 2015

Epilog

And I will give you all my heart
So we can start it all over again


Obudziły mnie promienie słońca, które za wszelką cenę chciały dostać się do sypialni. Otworzyłem leniwie jedno oko, ale ku mojemu zdziwieniu, nie zobaczyłem obok siebie Harry'ego. Zsuwając z siebie miękką kołdrę, podszedłem do okna i dostrzegłem w ogrodzie postać bruneta. Siedział na ławce, w ręku trzymał kubek herbaty i z zamyśleniem spoglądał przed siebie. Zszedłem po schodach na dół, po drodze starając się wyminąć pudełka i różne rzeczy, które nagromadziły się w domu, wraz z naszym wprowadzeniem. Od dawna chcieliśmy opuścić zatłoczony Londyn i kupić skromny domek na obrzeżach Anglii. Najbliżsi sąsiedzi byli od nas oddaleni o kilka kilometrów, więc często czułem się, jakby to miejsce należało tylko do mnie i Harry'ego. Nasza mała oaza, do której wstęp mieli tylko najbliżsi.
Gdy znalazłem się w ogrodzie, chłopak od razu mnie dostrzegł. Spojrzał mi w oczy, czasem mam wrażenie, że to mu wystarcza, żeby znać wszystkie moje myśli. Przyciągnął mnie do siebie, odstawiając na bok kubek z parującą herbatą.
-Jak się spało?- zapytał, ukazując szereg białych zębów. Przez chwilę kolana się pode mną ugięły, na widok jego uśmiechu. Pomimo tego, że mieszkamy razem, ja nadal czuję motyle w brzuchu z każdym jego pocałunkiem. Jego włosy były w nieładzie, a w oczach można było dostrzec dwie świecące iskierki.
Czasem zastanawiam się, jak moje życie potoczyłoby się, gdybym tego dnia nie zdecydował się lecieć z Brianem do Francji. Czy siedziałbym teraz w ogrodzie, przy naszym wspólnym domu z miłością mojego życia? Z czasem doszedłem do wniosku, że prędzej, czy później to by nastąpiło. Harry jest moim przeznaczeniem, myślałem wtedy.
-O czym myślisz?- wyrwał mnie z zamyślenia głos bruneta.
-O nas- odpowiedziałem- O tym, jakim cholernym szczęściarzem jestem- dodałem, a Harry uśmiechnął się szeroko.
W końcu wszystko się ułożyło, przeszłość spoczywa w oddali, a ja mogę ze szczerością stwierdzić, że jestem szczęśliwym człowiekiem. To, o czym tak długo marzyłem, stało się moją codziennością. Nie ma Nicka i Eleanor, a co najważniejsze nie ma Modestu. Nie musimy martwić, się o to, czy ktoś zobaczy nas, gdy ukradkiem trzymamy się z Harry'm za ręce. Teraz mogę iść obok niego, z wymalowaną na twarzy dumą, a nie chować się po kątach przed managerami, którzy za wszelką cenę starali się uprzykrzyć nam życie i zrobić z nas marionetki do zarabiania pieniędzy. Teraz jesteśmy tylko my, w naszym małym domku. Mogę każdego dnia zasypiać koło niego i szeptać "kocham cię" na dobranoc. Na jego twarz wkrada się wtedy uroczy uśmiech, a z ust wychodzi ciche "ja ciebie też Lou", a następnie z czułością mnie do siebie przytula. Zamykam wtedy oczy i zasypiam w bezpiecznych ramionach Harry'ego, szykując się na kolejny wspaniały dzień z nim. I tak do końca naszych dni.
-Louis...- powiedział niepewnie- Jakie życzenie pomyślałeś tamtego dnia, gdy zobaczyłeś samolot na niebie i pomyliłeś go ze spadającą gwiazdą?
Roześmiałem się na to wspomnienie. które teraz wydawało mi się takie odległe.
-Pomyślałem o tym, żeby to co nas łączy, trwało wiecznie- odpowiedziałem zgodnie z prawdą, czując jak moje policzki oblewa delikatny rumieniec.- Obiecaj mi to Harry. Obiecaj mi, że to na zawsze.- powiedziałem.
Brunet spojrzał na mnie z powagą, patrząc swoimi zielonymi tęczówkami prosto w moje.
-Obiecuję.

_________________________________________________________________________________

To już ostatni wpis na tym blogu. Chciałabym podziękować Wam za każde wejście i za każdy komentarz. Ogromnie przykro jest mi kończyć to ff. Directioners, jesteście najlepszym fandomem na
świecie xx.
Dedykacja ostatniego rozdziału ( choć jak zwykle krótkiego), dla wszystkich osób które pomagały mi spiąć dupę i motywowały do pisania, swoim marudzeniem, że chcą kolejny rozdział :*
Kocham was xx