piątek, 6 marca 2015

Rozdział 18 część 2

I will always love you, sweetheart


Harry rozluźnił uścisk i przez chwilę staliśmy naprzeciw siebie nic nie mówiąc. Zielone tęczówki przesiąknięte były bólem, a kąciki jego pełnych ust były opuszczone. Z jego twarzy nie mogłem niczego odczytać. Nie wiedział co powiedzieć, podobnie jak ja. Niewielka torba, którą opuścił na ziemię w momencie naszego uścisku, nadal leżała samotnie na chłodnej podłodze w holu na lotnisku. Ludzie zaczęli się rozchodzić, a po chwili już nikt nie zwracał na nas uwagi.
-Tak bardzo przepraszam...- nadal stał nieruchomo, ale na tyle blisko, że jego słowa, choć tak ciche, były dobrze słyszane.
-Może pójdziemy... tam?- wymamrotał, wskazując dłonią na małą kawiarnię obok lotniska.
Pokiwałem twierdząco głową i ruszyłem za brunetem. Nagle sobie o czymś przypomniałem. Cała ta sytuacja kompletnie pozbawiła mnie racjonalnego myślenia. Wyjąłem telefon z przedniej kieszeni spodni i napisałem krótkiego sms'a Brianowi, że spotkamy się za pół godziny. Głęboko odetchnąłem, starając się wraz z powietrzem, wyrzucić z siebie obawy, które nagromadziły się w mojej głowie. Nie widziałem nic, poza poruszającą się przede mną sylwetką Harry'ego. Cała ta sytuacja coraz bardziej przypominała mi sen.
Gdy znaleźliśmy się na miejscu, usiadłem naprzeciw niego przy niewielkim stoliku. Ściany pokrywał rażący żółty kolor, a w powietrzu unosił się zapach odgrzewanych zapiekanek.
-Więc?- zapytałem, gdy cisza pomiędzy nami zaczęła się robić coraz bardziej nieznośna.
-Nie wiem od czego zacząć- powiedział
-Może od tego, dlaczego zostawiłeś mnie z dnia na dzień, bez wyjaśnień- odpowiedziałem z nutą zdenerwowania w głosie.
-To nie tak Lou...- odparł patrząc prosto w moje oczy. Zadrżałem pod wpływem jego intensywnego spojrzenia.
-Nick...-zaczął ale nie dałem mu dokończyć.
-Jak zwykle.
-Nick, zagroził, że gdy nadal będziemy razem to...- jego głos się załamał, a ja poczułem w żołądku niemiły uścisk.
Przez chwilę znowu zapanowała cisza. Przełknąłem ślinę zastanawiając się, co powiedzieć.
-Poradzilibyśmy sobie z tym. Razem- powiedziałem, ostatnie słowo wypowiadając ciszej niż pozostałe.
-Nawet nie wiesz, co przeżywałem każdego dnia- wyrzuciłem z siebie, ale to nie przyniosło ulgi.
-Wyobrażam sobie- spuścił wzrok. - Posłuchaj Lou, nadal może być tak jak dawniej. Nicka już nie ma, wyjechał. Możemy zacząć od nowa- jego słowa wywołały w moim brzuchu prawdziwy huragan, ale to było nic, w porównaniu z tym, co działo się w mojej głowie.
Chłopak ponownie przeniósł wzrok na mnie, a jego tęczówki przybrały kolor jeszcze bardziej intensywnej zieleni niż zazwyczaj.
-Jeśli chcesz...- dodał.
Ponownie nie wiedziałem, co powiedzieć. Na chwilę zaniemówiłem, zastanawiając się. Nie miałem wątpliwości, co do Harry'ego. Nadal go kochałem, ale poczułem zmieszanie, przypominając sobie o Brian'ie. Był przy mnie, gdy najbardziej potrzebowałem czyjejś obecności, nie mogę mu tego zrobić, myślałem.
Nagle, jak na zawołanie, zobaczyłem blondyna, która wolnym krokiem zbliżał się do naszego stolika. Harry przeniósł wzrok na Briana, a ja wbiłem wzrok w ścianę, starając się nie patrzeć na żadnego z nich. Przedstawiłem ich sobie, po czym podali sobie ręce.
-Hej Lou, idziemy?- powiedział stając tuż obok mnie.
To był moment, w którym wiedziałem, że muszę wybrać. W głowie miałem mętlik.
-Możemy porozmawiać?- zapytałem, nie mogąc spojrzeć blondynowi w oczy.
-Jasne- odpowiedział.
Wstałem i wyszliśmy z dusznego pomieszczenia na parking przed lotniskiem. Może nie było to najlepsze miejsce na rozmowy, ale przynajmniej nie było tam ludzi.
-To był ten chłopak, o którym ci mówiłem- powiedziałem, a mina Briana diametralnie się zmieniła. Oczy zwęziły się, jakby się nad czymś zastanawiał.
-Chcesz do niego wrócić?- zapytał bez owijania w bawełnę. Zupełnie nie spodziewałem się takiego pytania.
-Nie wiem- powiedziałem po chwili.
-A ja myślę, że wiesz- ku mojemu zdziwieniu, chłopak lekko się uśmiechnął.
Spojrzałem na niego ze zdziwieniem, nie bardzo wiedząc jak zareagować.
-Znam cię Lou. Wiem, że ja nigdy nie będę mógł dać ci tego, co on. Nigdy nie spojrzysz na mnie, tak jak patrzysz na niego. Kochasz go- miał rację. Odetchnąłem z ulgą.
-Myślę, że już wybrałeś. Trzymaj się- powiedział, delikatnie mnie przytulił i odszedł.
Odwróciłem się, spoglądając w jego stronę. Szedł pewnym krokiem,a po chwili zniknął za drzwiami lotniska.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz