czwartek, 5 lutego 2015

Rozdział 15

I can't cry
Because I know that's weakness in your eyes

Jedynym co czułem przez ostatni tydzień były pustka i ból. Całymi dniami leżałem w łóżku, na przemian płacząc i patrząc godzinami w punkt na ścianie, a myślami wracając do naszych wspólnych chwil i analizując. Kilka razy dziennie wyjmowałem z szafy stare koszulki Harry'ego i zbliżając miękki materiał do siebie, wdychałem ulubiony zapach jego perfum. Były momenty, w których nie czułem zupełnie nic, ale więcej było tych, w których ból rozrywał mnie od środka. 
Na pościeli wciąż czułem jego zapach, a gdy w nocy budziły mnie koszmary, miałem wrażenie, że leży obok mnie, a jego loki opadają kaskadami na sąsiednią poduszkę. Wariowałem coraz bardziej czując, że każdy dzień doprowadza mnie do gorszego stanu. To nie może być koniec, powtarzałem w myślach jak mantrę, nie mogąc pogodzić się z jego odejściem. Harry by mnie nie zostawił. Mój Harry, który codziennie powtarzał mi, jak bardzo jestem dla niego ważny, nie zrobiłby mi czegoś takiego.
Mój telefon zawibrował, a na wyświetlaczu zobaczyłem zdjęcie mamy. Nie chciałem rozmawiać z nikim, pomimo że wiem, że się o mnie martwi. Nie zniósłbym ani udawania że wszystko jest dobrze, ani tłumaczenia, co się stało. Najbezpieczniej było odciąć się od wszystkich i uniknąć pytań oraz pełnych współczucia pocieszeń. Jedynym co by mi pomogło byłby on. Tęskniłem za wszystkim, co było związane z Harry'm. Za nieśmiałymi pocałunkami z rana oraz tymi namiętnymi, którymi obdarzał mnie wieczorem. Za czułymi słowami, ale też za codziennymi sprawami, takimi jak picie razem co rano herbaty. Bez niego, czułem, że brakuje też jakiejś cząstki mnie i zalewałem się łzami jeszcze bardziej, gdy przypominałem sobie, że te chwile już nigdy nie wrócą.

Godzinę później usłyszałem pukanie do drzwi. Schowałem się szczelniej pod kołdrą, na głowę kładąc poduszkę, ale dobijanie się do drzwi nie ustępowało. Najlepiej byłoby udawać, że nie ma mnie w domu, ale usłyszałem głos Liama, a znam swojego przyjaciela na tyle, że wiem, że nie odpuści.
-Louis, to ja. Proszę, otwórz- mówił, gdy wolnym krokiem schodziłem ze schodów.
Poprawiając jedną ręką koszulkę, która i tak była już pognieciona, otworzyłem drzwi, a oczy Liama od razu prześwidrowały całą moją sylwetkę. Chłopak miał na sobie biały tshirt i bluzę przewiązaną na biodrach. Jego mina nie była zaskoczona, gdy mnie zobaczył. Zdziwiłem się też, bo nie pytał co się stało. Może już o wszystkim wiedział.
-Jak się czujesz Lou?- zapytał z lekkim współczuciem w głosie. 
-Dobrze- skłamałem, nie patrząc brunetowi w oczy. 
Wskazałem ruchem ręki, żeby usiadł na kanapie, a po chwili przynosząc kubki herbaty, usiadłem obok niego.
-Wiem o Tobie i o Harry'm...- zaczął mówić, a moje oczy ponownie zaszkliły się łzami. Opuściłem głowę starając się je ukryć, ale Liam i tak zauważył.
-Słuchaj Louis, jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebował pogadać, to jestem- powiedział, a ja zdobyłem się na lekki uśmiech.
Pociągnąłem niewielki łyk herbaty, wsłuchując się w słowa przyjaciela.
-Jest coś o czym muszę ci powiedzieć...- jego głos się załamał.
Wiedziałem, że to co za chwilę usłyszę, nie będzie niczym dobrym.
-Harry odszedł z zespołu- dokończył, gdy nabrał powietrza. 
Zimny dreszcz przeszedł całe moje ciało, gdy słowa chłopaka do mnie dotarły. To oznaczało definitywny koniec. On już nie wróci. Poczułem ukłucie w klatce piersiowej, a jedna łza wypłynęła z mojego oka, a następnie spłynęła po moim lewym policzku.
-Wyjechał wczoraj- powiedział półgłosem.
Całą siłą woli powstrzymywałem się, żeby nie wybuchnąć przed nim płaczem. To był właśnie jeden z tych momentów, w których czujesz, że cały twój świat rozsypuje się na tysiąc małych kawałków, a ty nie możesz nic z tym zrobić. Siedziałem w bezruchu, oddychając coraz głębiej i z trudem łapiąc powietrze.
-Kiedy ostatnio coś jadłeś?- zapytał, celowo zmieniając temat rozmowy
-Jestem dorosły Liam. Umiem o siebie zadbać- wypowiadając te słowa dotarło do mnie, jak niemiło to zabrzmiało. Ale to prawda, nie chciałem niczyjego współczucia i martwienia się o mnie.
-Właśnie widzę- powiedział patrząc na moją pogniecioną koszulkę i potargane włosy.
Nie pamiętam, kiedy ostatnio przeglądałem się w lustrze, ale na pewno nie wyglądałem jak chodzący okaz szczęścia. Tydzień temu, idąc do mieszkania Harry'ego, nie pomyślałbym nawet, że tego dnia wszystko się zakończy. To było tylko siedem dni, a czułem, jakby minęła cała wieczność. Bez Harry'ego każdy dzień ciągnął się w nieskończoność, a każda noc była długa i bezsenna.
Wiem, że już przy nikim nie poczuję się tak, jak przy nim. Nikt nie sprawi, że moje serce zacznie bić jak szalone na sam jego widok, a motyle w brzuchu będą budziły się z każdym dotykiem. Nikt nie zastąpi mi Harry'ego.


1 komentarz:

  1. Ja w to nie wierzę. On tego nie zrobił tak sam z siebie. ;-;
    Ten jego były chłopak, ten przed Lou! On musiał w tym maczać palce!
    Czekam na następny i życzę dużo weny.
    W wolnej chwili zapraszam do mnie:
    rock-me-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń