czwartek, 19 lutego 2015

Rozdział 17

Every night I pray 
that you'll hold me in yours arms
again.


Ile czasu musi upłynąć, żebym choć na chwilę zapomniał o cieple jego dłoni na moim ciele, zapachu jego perfum, czy melodyjnym głosie otulającym z czułością każdą sylabę mojego imienia? Czasem czułem jakby był przy mnie, pomimo, że od dawna nie rozmawialiśmy, a momentami wydawało mi się, że jest coraz lepiej i w końcu udaje mi się odciąć od przeszłości. Na przykład w takie dni, gdy chodziliśmy z Brianem na długie wieczorne spacery, a on nieśmiało splatał nasze dłonie. Pomimo, że spędzałem z nim każdą wolną godzinę, to i tak w każdej minucie myślałem tylko o Harry'm, wyobrażając sobie, że to on idzie obok, przytulając mnie do siebie.

-Cześć skarbie- Poczułem dłonie Briana na swoich plecach. Jego palce zaczęły zataczać delikatne kółka na moim ramieniu, a jego usta znalazły się tuż przy mojej szyi, tak blisko, że czułem jego oddech na swojej skórze.
-Co zrobimy z dzisiejszym wieczorem?- zapytał, gdy zacząłem rozkoszować się jego dotykiem
-Może zrobimy kolację i obejrzymy jakiś film?- zaproponowałem, gdy chłopak obrócił mnie w swoją stronę i delikatnie musnął wargami mój policzek
-Dobrze, pojadę po zakupy i za chwilę jestem cały twój- powiedział odsuwając się ode mnie i idąc w stronę korytarza. Odprowadziłem go wzrokiem, po czym ruszyłem do salonu, zastanawiając się nad filmem, który obejrzymy. Wybierając jedną z komedii, usłyszałem cichy odgłos dobiegający zza okna. Ciarki przeszły przez moje ciało, gdy przystawiłem czoło do zimnej szyby. Miałem wrażenie, że ktoś jest w ogrodzie, ale owładnął mnie paraliż, gdy usłyszałem głośniejszy szmer. Podbiegłem w stronę drzwi, upewniając się, że są zamknięte i nie kontrolując tego, co robię, ruszyłem po schodach do sypialni. Uspakajałem się, myśląc, że to może tylko moja wyobraźnia, ale niemal czułem obecność tej osoby w pobliżu. Serce podeszło mi do gardła, gdy usłyszałem czyjeś kroki zbliżające się do sypialni.
-Louis, wszystko w porządku?- odetchnąłem, kiedy usłyszałem głos Briana
Chłopak usiadł obok mnie na łóżku, łapiąc moją dłoń i delikatnie przejeżdżając opuszkami palców po mojej skórze.
-Tak- odpowiedziałem uspakajając się z każdym jego ruchem
-Na pewno?- szepnął ze zmartwieniem głosie
-Ktoś był w ogrodzie- wypaliłem bez zastanowienia
Oczy Briana się rozszerzyły, a ona jego czole pojawiła się niewielka zmarszczka.
-Sprawdzę to- powiedział i szybkim krokiem wyszedł z sypialni zostawiając mnie samego.
Nie wiedząc co z sobą zrobić, wstałem i podszedłem do okna, żeby lepiej przyjrzeć się temu, co jest na zewnątrz. Wszystkie drzewa i kwiaty latem, nadawały ogrodowi niesamowity wygląd. Niewielka ławeczka stojąca przy jednym z wysokich krzewów, stała teraz samotnie, wydając się bardzo mała na tle ogromnego ogrodu. Zobaczyłem światło z latarki Briana, który oglądał się w każdą stronę, sprawdzając, czy na pewno nikogo tam nie ma. Jednak, gdy chłopak wrócił i upewnił mnie, że poza nami, nie ma tam żywej duszy, i tak miałem inne przeczucie.
-Louis nie popadaj w paranoję- powiedział lekko szorstkim tonem, kiedy przekonywałem go do swojej racji.
Szczerze mówiąc, straciłem ochotę na wspólne spędzenia tego wieczór i najlepiej położyłbym się do łózka, ubierając na siebie jedną z koszulek, którą kiedyś zostawił u mnie Harry i zasnął otulony jego zapachem, ale nagle przypomniało mi się coś, o co chciałem spytać Briana od dawna.
-Kim tak naprawdę była dla ciebie Tracy?- zapytałem patrząc w morskie tęczówki chłopaka, które przybrały ciemniejszą barwę, gdy moje słowa do niego doszły. Zawahał się przez chwilę, tak, jak wtedy gdy spytałem go o to po raz pierwszy, ale ku mojemu zdziwieniu kąciki jego ust uniosły się lekko w górę.
-Przyjaciółka z dzieciństwa. Kiedyś spędzaliśmy razem każdą wolną chwilę, ale kiedy wyjechałem...- jego twarz posmutniała, a ja przysunąłem się bliżej chłopaka starając się dodać mu otuchy.
-Gdy wróciłem do Londynu, od razu tu przyszedłem licząc, że nadal tutaj będzie- dokończył
-Ale nie było...- dodałem jak zwykle bez zastanowienia
-Nie żałuję Lou, dzięki temu poznałem ciebie- powiedział po krótkiej ciszy, delikatnie pocierając nosem o mój, co spotkało się z moim cichym chichotem.
Pomimo uśmiechu na jego twarzy, czułem, że nie jest do końca taki szczęśliwy, na jakiego wygląda. Widać nie tylko ja nie umiem zostawić przeszłości za sobą.

1 komentarz: