piątek, 30 stycznia 2015

Rozdział 14

I lose my breath everytime I see you looking back at me

Siedziałem na kanapie czując jak oczy czerwienią mi się pod wpływem emocji. Z każdą kolejną sekundą coraz trudniej było mi oddychać. Chciałem zatrzymać czas i nie dopuścić do tego, co miało za chwilę się wydarzyć. Podszedłem do okna, żeby oderwać umysł od bolesnego uczucia, ale mój wzrok od razu przyciągnęła drewniana ławka. Przed oczami znowu miałem wesołą twarz Louisa z tamtego dnia, gdy pierwszy raz powiedziałem mu, że go kocham. Wspomnienia wróciły zalewając mnie kolejną salwą bólu. Schowałem ręce we włosach, czując jak niekontrolowanie je ściskam. Nie mogłem nic zrobić, czułem się taki bezradny.
Gdy usłyszałem delikatne pukanie, byłem pewny, że serce na chwilę przestało mi bić. Przeciągając możliwie jak najdłuższej drogę do drzwi, starałem się wyrównać oddech.
-Cześć Harry- powitał mnie radosny uśmiech Lou, a po chwili poczułem lekkie muśnięcie jego warg o mój policzek.
Miałem ochotę wziąć go ramiona, ale całą siłą woli się od tego powstrzymałem. Chciałem powiedzieć mu, jak wiele dla mnie znaczy i że to co do niego czuję nigdy się nie zmieni.
-Coś się stało?- zapytał brunet, gdy zobaczył moją przygnębioną minę.
Usiadłem naprzeciwko niego, starając się spojrzeć mu w oczy.
-Musimy porozmawiać- powiedziałem, po czym wziąłem głęboki oddech, a twarz Louisa przybrała dziwny wyraz.
Czułem jak ręce trzęsą mi się z nerwów, a oczy pieką. Wiedziałem, że nie mogę tego dłużej odwlekać.
-To koniec Lou- odezwałem się po chwilowej ciszy
Źrenice chłopaka momentalnie się rozszerzyły, a oczy przybrały jeszcze bardziej intensywny odcień błękitu.
-Koniec z czym?- wyjąkał ledwo łapiąc oddech
-Z nami- odpowiedziałem starając się nie rozlecieć na małe kawałeczki.
Wypowiedzenie tych słów było jedną z najtrudniejszych rzeczy w moim życiu.


                                                          *****************

Nie, to nie może być prawda. To wszystko musi być jakiś popieprzony sen, a ja za chwilę obudzę się u boku Harry'ego. Obraz przede mną zaczął powoli się rozmywać, a pojedyncze łzy, coraz szybciej zmieniały się w ogromną falę bólu. Nie wiedziałem co zrobić, ani co powiedzieć. Jedyne na co się zdobyłem to ciche "kocham cię", ale Harry spojrzał na mnie pustym wzrokiem i nie odezwał się ani słowem. Niczego nie rozumiałem. Przecież mnie kochał, mieliśmy być razem zawsze, a on tak po prostu o tym zapomniał i zakończył coś, co sprawiało, że codziennie rano budziłem się z uśmiechem. Każdego cholernego dnia powtarzał mi, jak bardzo jestem dla niego ważny. Nie wyobrażałem sobie, że teraz tak po prostu wyjdę i już nigdy więcej, nie poczuję Harry'ego przy sobie.
-Przepraszam Lou- powiedział, a jego głos był stabilny, w przeciwieństwie do mojego
Wstałem i chwiejnym krokiem podszedłem w stronę drzwi, oglądając się za sobą. Harry nadal siedział na kanapie. Podświadomie liczyłem, że mnie zatrzyma, przytuli  do siebie i powie, że to tylko głupi żart, ale tak się nie stało.
Wybiegłem z budynku wprost do swojego samochodu, a gdy tylko znalazłem się wewnątrz auta, zrozumiałem, co tak naprawdę się stało. Po moim policzku bezustannie spływały gromady łez, a ja siedziałem oparty o szybę, nawet nie próbując się pozbierać. Nie mogłem uwierzyć, że to już koniec. Nie wyobrażam sobie, choćby jednego dnia bez Harry'ego.



sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział 13

Your hand fits in mine like it's made just for me
But bear this in mind, it was meant to be

-Daleko jeszcze?- doszedł do mnie krzyk Zayna z przedniego fotela w samochodzie, próbującego przekrzyczeć śpiew Nialla.
Nie usłyszałem odpowiedzi, bo Harry poprawiając się na siedzeniu delikatnie musnął moje kolano, co doprowadziło mnie do chwilowego paraliżu. Spojrzałem na bruneta obok mnie, który opierał teraz swoją głowę o moje ramię, delikatnie mrużąc oczy.
Wczoraj Niall wpadł na pomysł wyjazdu pod namiot, a wszystkim od razu spodobała się perspektywa spędzenia weekendu z dala od szumu miasta. Tak więc teraz gnieździmy się w piątkę w niewielkim samochodzie, śpiewając piosenki Robbiego Williamsa i przekrzykując się nawzajem.
-Jesteśmy na miejscu- powiedział Liam parkując przy jednej z piaszczystych dróg w lesie. Obejrzałem się za siebie wychodząc z samochodu, a wokół mnie były jedynie wysokie drzewa liściaste i zapach wiosny unoszący się w powietrzu. Kompletna cisza, byliśmy tylko my. Bez tłumu rozkrzyczanych fanek jeżdżących za nami w każdy skrawek świata, bez uciążliwych managerów i paparazzich. Nabrałem głęboko powietrza i zaciągnąłem się leśnym zapachem.
Podążyliśmy za Liamem między drzewami, do niewielkiej polany, która znajdowała się zaledwie parę minut drogi od samochodu. Chwilę potem rzucając swoje rzeczy na ziemię zabraliśmy się za rozstawianie namiotu, a przed zachodem słońca leżeliśmy rozłożeni na niezbyt wygodnych fotelach i krzesłach ogrzewając dłonie przy ognisku. Harry przełożył swoją rękę na moje ramię, a Niall uśmiechnął się radośnie widząc ten gest. Naprawdę wiele dla mnie znaczy to, że przy chłopakach nie musimy niczego udawać.
-Czy da się pan zaprosić na spacer panie Tomlinson?- zapytał Harry przyciszonym głosem. Roześmiałem się słysząc jego poważny ton, a jego zielone tęczówki patrzyły wprost na moje usta. Oblizał delikatnie dolną wargę i chwycił końcówki moich palców, zręcznie splatając je ze swoimi.
To był chłodny wieczór i pomimo kilku warstw ubrań, które miałem na sobie, czułem nieprzyjemne ciarki na plecach. Harry najwidoczniej nie przejmował się niską temperaturą, bo szedł obok mnie w samej bluzie. Przemknęło mi przez myśl, jak bardzo chciałbym teraz poczuć ciepło jego ciała blisko siebie. I nie miałem wtedy na myśli przytulania.
-Podoba ci się tutaj?- zapytał, kiedy szliśmy słabo oświetloną ścieżką
-Jest idealnie- odpowiedziałem delikatnie pocierając kciukiem jego dłoń
Harry się uśmiechnął  a ja zatrzymałem się czując delikatną kroplę na moim czole, która następnie spłynęła po moim policzku. Po niej była następna, a po chwili deszcz padał coraz mocniej tak, że ledwo widziałem zarys postaci Harry'ego. Chłopak podszedł bliżej mnie i wziął mnie w ramiona, pieszczotliwie odgarniając moje mokre włosy i składając delikatnego całusa na moich ustach. Przymknąłem oczy i odchylając lekko jego głowę do tyłu, ponownie połączyłem nasze wargi. Deszcz nadal padał, a my staliśmy pośrodku lasu całując się, jak w typowej scenie z kiczowatych komedii romantycznych. Tyle, że to nie był film. Pomimo że trudno było mi w to uwierzyć, wszystko działo się naprawdę. Czułem dotyk Harry'ego na swoich plecach i ciepły oddech rozgrzewający każdy cal mojego mokrego od deszczu ciała.
-Jestem szczęśliwy Harry- powiedziałem między pocałunkami chłopaka. Brunet spojrzał na mnie z powagą mrużąc lekko oczy. Wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał ale mój głos wyrwał go z zamyślenia.
-Chodźmy już- powiedziałem czując niewyobrażalne zimno.
Harry złapał mnie za rękę, przyśpieszając tym samym kroku, tak że w parę minut później znaleźliśmy się z powrotem na polanie, która oprócz naszych namiotów, była zupełnie pusta.
-Zdejmij to- powiedział Harry wskazując na moją bluzę. Zrobiłem to, co powiedział, a gdy szczelnie okrył mnie grubym kocem, poczułem jak dreszcze ustają.
-Lepiej?- zapytał, kładąc się obok mnie.
Leżałem na plecach obserwując jak na materiał namiotu spadają niewielkie kropelki deszczu, które z sekundy na sekundę były coraz mniejsze.
-Tak- odpowiedziałem przekręcając głowę w bok i spoglądając na niego.
Wyglądał tak uroczo, bawiąc się kosmykiem włosów i zakręcając sobie jeden z nich na palec. Jego oczy były wlepione w jakiś punkt nad nim, a wzrok rozmarzony, jakby był dzieckiem, które leży wieczorem w łóżku i myśli o wielkich planach na przyszłość.
-Kocham Cię- powiedziałem bez skrępowania, co mnie zdziwiło.
-Ja Ciebie też- odparł lekko podnosząc swoje ciało i kładąc ręce po obu stronach mojej głowy.
Nie wiem przez jaki długi czas trwaliśmy w tej pozycji, patrząc na siebie i wychwytując wzrokiem każdy milimetr naszych twarzy. W prawym policzku Harry'ego pojawił się niewielki dołeczek, gdy dotknąłem go opuszkiem palca.
-Ja też jestem szczęśliwy Lou- powiedział, gdy wtulał się w moją klatkę piersiową.
Przez resztę nocy nie zmrużyłem oka wsłuchując się w regularny oddech chłopaka śpiącego obok mnie. Coś we mnie pękło, nigdy nie sądziłem, że pokocham kogoś tak bardzo. Bezwarunkowo i pomimo wszystko, pozwalając, żeby wypełniał cały mój świat. I pomyślałem wtedy, że jeśli kiedykolwiek go stracę, stracę wszystko.

wtorek, 13 stycznia 2015

Rozdział 12

This love is alive back from the dead

Szedłem ulicą oświetloną delikatnymi promieniami słońca zapowiadającymi nadejście wiosny. Obok mnie szła Eleanor, która niepewnie złączyła nasze dłonie, gdy wysiedliśmy z mojego samochodu na jednej z tłocznych ulic Londynu. Wszystko tak, żeby widziało nas razem jak najwięcej osób. Palce wplotła w moje, podczas gdy ja nawet nie starałem się, żeby wyglądało to autentycznie. Nie przypominało to w żaden sposób czułego dotyku dłoni Harry'ego, nie przyprawiało mnie to o szybsze bicie serca, czy dreszcze.
Ludzie patrzyli się na nas i pokazywali palcami robiąc zdjęcia, a ja uśmiechałem się pomimo tego, jak bardzo ta sytuacja mnie przerastała. To tylko parę godzin, powtarzałem sobie, żeby wytrzymać cały ten cyrk. Potem wrócę do domu, do Harry'ego.
Eleanor uśmiechała się, co jakiś czas próbując nawiązać ze mną rozmowę. Odpowiadałem pół zdaniami lub wcale, ale jedno z jej pytań ciągle zaprzątało mi głowę.
-Jak długo jesteś z Harry'm?- zapytała siedząc na miejscu pasażera w moim samochodzie, podczas gdy ja próbowałem skupić się na jeździe.
Zamyśliłem się przez chwilę, zastanawiając się kiedy to wszystko się zaczęło. Myślałem nad tym, kiedy zrozumiałem, że coś do niego czuję i kiedy po raz pierwszy on zobaczył we mnie kogoś więcej niż tylko przyjaciela. Może już wtedy, w pokoju hotelowym, gdy przegadaliśmy całą noc i rano gdy rozczulił mnie jego widok śpiącego w moim łóżku, może wtedy, gdy przypadkiem otarły się nasze dłonie podczas jednego z koncertów w Edynburgu, albo wtedy, gdy połączyli nas w zespół. Zrozumiałem, że to wszystko zaczęło się szybciej, niż mi się wydaje.
-Parę miesięcy- odpowiedziałem, a ona odwróciła głowę w stronę szyby, poprawiając swoje długie kręcone włosy.

Trzy godziny później w końcu znalazłem się pod domem Harry'ego. Wchodząc do budynku czułem ulgę zmieszaną ze zdenerwowaniem. Bałem się reakcji chłopaka, pomimo, że wiedział o wszystkim. Stojąc w windzie już nie mogłem się doczekać, aż znowu będę przy nim. Byłem od niego całkowicie uzależniony. Zacząłem zbliżać się do stanu, w którym Harry wypełniał cały mój świat. Nie mogłem sobie wyobrazić choćby jednego dnia bez chłopaka z burzą gęstych loków na głowie i nieziemskim uśmiechem okraszonym uroczymi dołeczkami w policzkach.
Zapukałem niepewnie do drzwi i niemal od razu usłyszałem ochrypnięty głos Harry'ego. Gdy stanąłem w progu, od razu zjawił się na korytarzu. Z jego miny nie mogłem nic wyczytać, więc cicho się przywitałem zdejmując kurtkę i zawieszając ją na wysoki wieszak.
-Jak było?- zapytał, gdy znaleźliśmy się na kanapie w salonie.
-Normalnie- odpowiedziałem delikatnie unosząc ramiona.
Wiedziałem, że był zdenerwowany. Przysunąłem się do niego bliżej ujmując jego dużą dłoń w swoją. Na jego twarz wtargnął grymas bólu, a ja spojrzałem na knykcie na jego palcach, które były silnie zaczerwienione.
-Co to jest?- spytałem przyciągając jego dłoń bliżej swojej twarzy, żeby móc lepiej się jej przyjrzeć.
-Nic takiego- westchnął cofając rękę i odsuwając się ode mnie.
-Harry, co to jest?- powiedziałem tym razem bardziej stanowczym tonem.
-Daj spokój Louis! - odpowiedział głośno.
Nie przypominał w tym momencie mojego kochanego i czułego Harry'ego. Znałem jego momentami wybuchowy charakter i modliłem się w duchu, żeby nie wdał się w żadną bójkę.
Przeniosłem wzrok na podłogę, starając się ukryć rosnącą we mnie irytację jego zachowaniem.
-Biłeś się z kimś?- odparłem po kilkuminutowej ciszy. Harry milczał. Jego wzrok skupiony był w punkcie na ścianie.
-To ma coś wspólnego z Nickiem?- ciągnąłem dalej, powoli układając sobie wątki w całość.
-Przestań zadawać tylko pytań Lou- powiedział, a ja już znałem odpowiedź.
Nie pytałem o nic więcej, tylko ruszyłem do łazienki przynosząc ze sobą wodę utlenioną. Chłopak nie protestował, gdy delikatnie starałem się przeczyścić rany na jego dłoniach.
-Dziękuję- wymamrotał cicho, gdy skończyłem.
Zdecydowanie nie tak miał wyglądać ten dzień.
-Podoba ci się?- zapytał, a ja zdezorientowany spojrzałem w jego stronę. Patrzył na mnie najzupełniej poważnie, lustrując wzrokiem każdy detal mojego ciała.
-Kto?- odpowiedziałem pytaniem, a on przewrócił demonstracyjnie oczami.
-Eleanor- powiedział, z niechęcią wypowiadając jej imię.
Poczułem się niezręcznie. Myślałem, że Harry wie, że jest dla mnie najważniejszy i że nikt, ani nic tego nie zmieni.
-Oczywiście, że nie- odpowiedziałem prostując się wygodniej na kanapie. - Kocham tylko ciebie- dopowiedziałem niemal od razu, a po tych słowach w oczach Harry'ego zobaczyłem ulgę.
Ponownie usiadłem bliżej niego i podnosząc jego rękę, oparłem ją sobie na ramieniu. Harry roześmiał się, kładąc dłoń na moim kolanie, a ja przybliżyłem palec do dołeczka w jego prawym policzku, co spotkało się z jego gardłowym śmiechem. Przełożyłem prawą nogę tak, że siedziałem okrakiem po obu stronach jego nóg. Harry uśmiechnął się zawadiacko, gdy zacząłem całować jego policzek, zniżając się coraz bardziej w stronę jego klatki piersiowej. Wsuwając rękę pod materiał jego koszulki poczułem jego gorącą skórę. Chłopak odchylił głowę do tyłu, pozwalając mi na dominację, gdy nasze wargi połączyły się w namiętnym pocałunku. Delikatnie ocierałem się o jego ciało, czując pożądanie, które towarzyszyło mi przez cały dzień. Gdy Harry zaczął bawić się paskiem od moich spodni, usłyszeliśmy głośne pukanie do drzwi. Cholera, zakląłem pod nosem schodząc z bruneta. Chłopak westchnął i ociągając się wstał z kanapy poprawiając włosy. Usiadłem na kanapie, delikatnie oblizując usta, na których jeszcze czułem smak Harry'ego.
Parę sekund później usłyszałem radosny głos Nialla witającego się z moim chłopakiem.
-Przeszkodziliśmy wam?- zapytał ze znaczącym uśmieszkiem na twarzy, gdy pojawił się w pokoju, a za nim weszli Zayn i Liam.
Pokręciłem przecząco głową, witając się z nimi, a chwilę potem już gnieździliśmy się w piątkę na kanapie Harry'ego grając przez resztę dnia i jedząc pizzę.

sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział 11

I can't sleep without your breathing
And I can't breathe each time you're leaving

Przed moimi oczami ukazał się rozmazany obraz chłopaka w ciemnych lokach i jego zaszklone zielone oczy. Klęczał przede mną trzymając mnie za ramiona, a mi przez chwilę wydawało się, że śnię. Ale jego przyśpieszony oddech i słowa wypowiadane w moim kierunku wskazywały, że jestem na jawie. Otworzyłem szerzej oczy, a Harry przytulił mnie do siebie tak delikatnie, jakbym był z porcelany.
-Louis, co się stało?- zapytał pomagając mi wstać. Zachwiałem się lekko na nogach, gdy wolnym krokiem zbliżaliśmy się do jego mieszkania.
-Nic takiego- odpowiedziałem nie mogąc spojrzeć mu w oczy. Zdjąłem kurtkę, kładąc ją na kanapie i próbując zmienić temat, ale mina Harry'ego wskazywała, że nie odpuści. Spojrzał na mnie wyczekującym wzrokiem, a ja zacząłem zbierać myśli, żeby wymyślić jakieś wiarygodne wytłumaczenie.
-To tylko...- zacząłem, ale chłopak wszedł mi w słowo.
-To tylko Nick- powiedział, a ja spojrzałem na niego przerażonym wzrokiem. Chciałem zapytać skąd wiedział, ale Harry złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie, abym usiadł obok niego na kanapie.
-Jak się czujesz?- zapytał składając na mojej dłoni lekki pocałunek. Znieruchomiałem na moment, gdy tylko jego wargi dotknęły mojej skóry.
-Dobrze- odpowiedziałem zgodnie z prawdą i uśmiechnąłem się do Harry'ego. Jego oczy nadal były lekko zaszklone, a włosy przytrzymywała ciemna bandamka tak, żeby nie opadały mu na czoło.
Gdy poszedł do kuchni po coś do picia, zastanawiałem się, czy nadal jest zły o Eleanor. Wstałem i podszedłem niepewnie w stronę chłopaka, a gdy owinąłem swoje dłonie wokół jego talii, odwzajemnił mój uścisk. Przejechał dłonią po moim obojczyku, powoli kierując ją w stronę szyi. Nagle wzrok chłopaka zatrzymał się na zaczerwienionym punkcie na mojej skórze.
-Co to jest?- zapytał, a jego głos brzmiał całkiem obco. Niemal czułem jak bardzo jest zdenerwowany, nawet wtedy, gdy starałem się na niego nie patrzeć.
-Zabiję go- powiedział kierując się szybkim krokiem w stronę korytarza. Moje oczy zaszkliły się łzami, gdy słyszałem jak zasuwa suwak kurtki. Bałem się tego, co może za chwilę się stać.
-Harry!- krzyknąłem, a mój głos załamał się w połowie jego imienia. Podbiegłem do niego, a on patrzył na mnie z pomieszaną troską i zdenerwowaniem. Stanąłem na palcach i zarzuciłem mu ręce na szyję, nie przejmując się, że zachowałem się, jak małe dziecko. Wiedziałem, że muszę go w jakiś sposób zatrzymać. Chwyciłem jego twarz w dłonie i złożyłem na jego ustach delikatny pocałunek.
-Proszę...- wyszeptałem patrząc w zieleń jego oczu. Harry położył dłonie po obu stronach moich bioder, a ja zacząłem powoli rozpinać jego kurtkę. Gdy ta wylądowała na drewnianej podłodze w przedpokoju, od razu złączyliśmy nasze usta. Pocałunek był tak namiętny, że niemal nie mogłem złapać oddechu. Czułem jak Harry w uścisku odrywa mnie od ziemi, a chwilę potem znaleźliśmy się z powrotem w jego kuchni. Jego ręka znalazła się pod materiałem mojej koszulki, a ja westchnąłem, gdy zniżała się coraz bardziej na dół. Umieściłem rękę w jego lokach, a on oparł mnie o blat kuchenny, zwinnym ruchem ręki zsuwając z niego jakieś papiery. Usiadłem na nim, a Harry stanął pomiędzy moimi nogami, ściągając jednocześnie swoją bluzę. Jego ruchy momentalnie zwolniły, a on zatrzymał się i pochylił nade mną przybliżając usta do mojego ucha.
-Kocham cię- powiedział, a moje ciało przeszedł dreszcz na dźwięk tego wyznania. Nie przyzwyczaiłem się jeszcze do tego, ale Harry powiedział to z taką pewnością i łatwością, że byłem pewny, co do szczerości tych słów.
-Ja ciebie też- wyszeptałem, a on zaczął składać delikatne pocałunki na moim policzku. Złapałem za jego koszulkę i ściągnąłem ją, kładąc na blacie obok siebie. Harry uśmiechnął się zawadiacko. Jego ręka znalazła się niebezpiecznie blisko mojego krocza, co spotkało się moimi cichymi pojękiwaniami. Wyprostowałem nogi, a on pomógł mi ściągnąć spodnie, które chwilę potem dołączyły do reszty ubrań na podłodze. Siedziałem przed nim w samej bieliźnie, podczas gdy on ciągle miał na sobie spodnie. Przyciągając go do siebie bliżej, złapałem za ich materiał, ale Harry złapał za moją rękę i pokiwał lekko głową. Przyłożył swoje czoło do mojego, starając się wyrównać oddech, a ja przejechałem paznokciami po jego ręce, dając mu znać, że nie mogę czekać. Brunet położył dłoń na wewnętrznej stronie moich ud, kreśląc delikatne wzorki na mojej rozgrzanej skórze.
Moje bokserki robiły się coraz bardziej ciasne, gdy jego ręka przypadkiem się o nie otarła. Odchyliłem lekko głowę do tyłu, opierając się na rękach, a on stanął tak blisko mnie, że czułem na sobie jego oddech. Zsunąłem się z blatu, stając równolegle z Harry'm. Jego wzrost znacznie przewyższał mój, ale stanąłem na palcach, kładąc rękę na jego plecach, a drugą bawiąc się jego włosami. Nagle poczułem wibracje w kieszeni jego spodni, ale obaj to zignorowaliśmy. Jego palce zaczęły bawić się gumką od moich bokserek, a moje zęby niekontrolowanie zaczęły przegryzać dolną wargę. Harry momentalnie pozbył się ostatniej części bielizny, którą miałem na sobie. Mruknąłem jego imię, a on powoli zaczął poruszać swoją ręką o moją długość, Nie potrafiłem się kontrolować i zacisnąłem rękę w jego włosach, a drugą trzymałem jego ramię. Oprzytomniałem, gdy ponownie usłyszałem dźwięk dzwonka w telefonie bruneta. Jednak Harry nie zaprzestał swoich ruchów, a jego usta oplotły mnie akurat wtedy, gdy doszedłem.
-Harry...- powiedziałem widząc twarz chłopaka przed sobą. Chwyciłem go za rękę i poprowadziłem w stronę łazienki, gdzie w mgnieniu oka byliśmy już pod pod prysznicem.
Gorący strumień lał się na nasze rozgrzane wcześniej ciała, a Harry wycisnął sobie na rękę trochę płynu do kąpieli, delikatnie wcierając go w moją skórę. Jego czułe ruchy przyprawiły mnie o rumieniec. Zdziwiłem się, gdy Harry ograniczył nasz kontakt jedynie do przytulania i krótkich pocałunków. Zawsze był wobec mnie zbyt opiekuńczy i wiem, że przejął się moim omdleniem. Ja również cały czas przejmowałem się Nickiem. Bałem się go, ale jeszcze bardziej bałem się, że stracę Harry'ego.
Wychodząc z pod prysznicu owinąłem sobie biodra ręcznikiem, po drodze spoglądając w lustro. Ciemna plama na mojej szyi cały czas dawała się we znaki niemiłosiernie piekąc. Harry stanął tuż za mną i jakby czytając mi w myślach, zaczął delikatnie dmuchać w podrażnione miejsce.
Spojrzałem na zegarek chłopaka leżący na umywalce i zdałem sobie sprawę, że jest już strasznie późno. Nie chciałem wracać do domu. Nie chciałem rozstawać się z Harry'm. Miałem ochotę przeleżeć wtulony w niego cały dzień, zwłaszcza, że jutro czekało mnie spotkanie z Eleanor.
-Mogę zostać na noc?- spytałem odwracając się w jego stronę
-Na każdą noc skarbie- odpowiedział, a ja poczułem ciarki pomimo, że moje ciało było rozgrzane
Uśmiechnąłem się do niego, a on zaprowadził mnie do swojej sypialni, gdzie przebrałem się w jego ubrania. Koszulka, którą mi wręczył, była trochę za duża. Przebrałem się w nią zaciągając się zapachem chłopaka i ułożyłem się wygodnie w jego łóżku, naciągając na siebie miękką kołdrę
-Więc jutro zaczyna się ta szopka z Eleanor- powiedział, starając się zachowywać spokojny ton głosu
Odpowiedziałem niepewnym skinieniem głowy, ale Harry nie wydawał się być już na mnie zły. Przytulił mnie do siebie, gdy leżeliśmy w łóżku tak, że jego dłonie oplatały moją talię. Nasze ciała były tak blisko siebie, jakby tworzyły całość. Już wtedy zdawałem sobie sprawę, że Harry jest większą połową naszej całości i że bez niego, nie byłoby też mnie.

sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział 10

The good times of today are the sad thoughts of tommorow

-Czy was do reszty popieprzyło?!- wrzeszczał jeden z tych ważnych pracowników naszej wytwórni. Starałem się powstrzymać napływające do moich oczów łzy, co chwilę zerkając na siedzącego na krześle obok mnie Harry'ego. Jego usta były ściągnięte w wąską kreskę, oczy patrzyły pustym wzrokiem na mężczyznę przed nami. Kiedy na niego spojrzałem nie mogłem zrozumieć tego, jak bardzo jego wzrok różnił się od tego, którym darzył mnie wczorajszego wieczoru. Jego szmaragdowe tęczówki, które zwykle wpatrywały się we mnie z taką czułością, teraz wydawały się zupełnie obce. W pewnym momencie przestałem wsłuchiwać się w rozmowę prowadzoną pomiędzy pracownikiem wytwórni a Harry'm. Zamknąłem oczy i chciałem jak najprędzej znaleźć się w domu. Z Harry'm.
-Chyba się na to nie zgodzisz Louis?!- powiedział podniesionym tonem chłopak siedzący obok mnie. Jego głos wyrwał mnie z zamyślenia, a mężczyzna stojący po drugiej stronie biurka wpatrywał się we mnie oczekując odpowiedzi.
-Nie zgodzę na co?- zapytałem, nie wiedząc o czym mówią. Mój głos brzmiał dziwnie cicho w porównaniu z ich podniesionymi tonami.
-Posłuchaj Louis, to jest konieczne- usłyszałem spokojny głos mężczyzny, który jeszcze chwilę temu był głośniejszy o kilkanaście decybeli.
-To nie jest konieczne!- krzyknął Harry, a w jego oczach błyskały iskierki gniewu. Chłopak siedzący tak blisko mnie, wydawał mi się teraz dziwnie obcy i daleki. To nie był mój Harry, który głaskał mnie po głowie przed zaśnięciem, czy odgarniał mi opiekuńczo włosy z czoła, gdy się denerwowałem.
-Ludzie nie są na tyle głupi, żeby w to uwierzyć- powiedział brunet, a ja chciałem złapać go za rękę, żeby go uspokoić, ale cofnął ją lekceważąc mój dotyk. Wpatrywałem się ich rozzłoszczone twarze, ale żaden z nich nie próbował mi nawet wytłumaczyć o co chodzi. Po chwili ich ponownej kłótni, usłyszałem ciche pukanie do drzwi. Głosy Harry'ego i pracownika modestu ucichły, gdy drzwi się otworzyły i do pomieszczenia weszła dziewczyna. Ciemne kręcone włosy opadały jej kaskadami na jasny tshirt, który miała na sobie. Podeszła pewnym krokiem w stronę biurka i stanęła naprzeciwko mnie i Harry'ego, tuż obok mężczyzny, który jeszcze parę sekund temu prowadził zaciekłą kłótnię z moim chłopakiem. Dziewczyna była całkiem wysoka, a jej twarz się rozpogodziła, gdy kąciki jej ust uniosły się lekko ku górze.
-Louis, to jest Eleanor- przedstawił nas sobie mężczyzna, powoli przeciągając każde słowo. Harry wstał i odsuwając z impetem krzesło zaczął iść w stronę drzwi.
-Nie będę na to patrzył- powiedział z hukiem trzaskając drzwiami. Wszystkie moje zmysły podpowiadały mi w tej chwili, że powinienem wstać i ruszyć za nim, ale wzrok dziewczyny i mężczyzny stojących przede mną, nie pozwolił ruszyć mi się z miejsca. Oboje patrzyli na mnie z dziwną miną, a ja miałem dość zgadywania o co chodzi w tej całej sytuacji.
-Co się tutaj dzieje?- zapytałem nie wiedząc jak dobrać słowa.
Dziewczyna westchnęła i spojrzała wymownie na mężczyznę u jej boku.
-Eleanor i ty będziecie udawać parę- powiedział spokojnym głosem, jakby bojąc się, że jeśli wypowie te słowa odrobinę głośniej, to nie zgodzę się na tę całą maskaradę. Jak się potem okazało, nie miałem wyjścia. Oczy przeszkliły mi się łzami, ale oparłem łokcie na klanach, chowając tym samym twarz w dłoniach. Chciałem jak najszybciej wyjść z tego pomieszczenia i sprawdzić co u Harry'ego.
-To na tyle, jutro o 12:00 widzimy się tutaj- powiedział tym razem szorstkim tonem nie próbując mi nawet nic tłumaczyć, a ja wstałem i bez słowa wyszedłem z pokoju kierując się w stronę wyjścia. Jakaś cząstka mnie miała nadzieję, że Harry czeka na mnie, że będę mógł przytulić się do niego, albo otworzę oczy i okaże się, że to tylko zły sen. Żałowałem wczorajszego spaceru, wiedziałem, że jeśli dziennikarze nie zobaczyliby nas wtedy razem, udawanie nie byłoby potrzebne. A jednak, stało się i nie mogłem już z tym nic zrobić.
Wyszedłem z budynku, kierując się w stronę mojego samochodu, którym przyjechaliśmy z Harry'm. Po drodze zatrzymaliśmy się na niewielkiej stacji, żeby napić się kawy. Siedzieliśmy naprzeciwko siebie na wysokich krzesłach, a ja zrozumiałem, że to, o czym marzyłem, stało się moją codziennością. Harry stał się moją codziennością. Nie wyobrażam sobie bez niego ani jednego dnia, a teraz mogę sobie jedynie wyobrazić jak on może się czuć z tą całą sytuacją.
Oni nic nie wiedzą, myślałem. Nie wiedzą co łączy mnie z Harry'm, myślą, że jeśli postawią obok mnie dziewczyną, to na siłę zrobią ze mnie hetero w oczach fanów.
Odpaliłem silnik i z całej siły wcisnąłem pedał gazu kierując się w stronę domu. Miałem nadzieję zastać tam Harry'ego, ale gdy znalazłem się na drewnianej werandzie ozdobionej licznymi doniczkami z kwiatami, go tam nie było. Wszedłem do mieszkania i rozglądając się miałem nadzieję ujrzeć burzę loków chłopaka, pomimo tego, że wiedziałem, że nie ma kluczy. Trzasnąłem drzwiami, podobnie jak Harry jeszcze chwilę temu i wsiadłem z powrotem do auta, tym razem kierując się do centrum Londynu, prosto pod apartament chłopaka. W windzie czułem jak bardzo żołądek skręca mi się ze zdenerwowania. Gdy stanąłem pod drzwiami Harry'ego, pewnym ruchem zapukałem do drzwi, ale nikt ich nie otworzył. Nacisnąłem klamkę, ale drzwi były zamknięte, więc ruszyłem z powrotem w stronę windy. Nagle usłyszałem czyjeś kroki za swoimi plecami.
-Szukasz kogoś?- wredny głos wbił się w moje uszy i przyprawił moje ciało o kolejną dawkę zdenerwowania. Odwróciłem się na pięcie, a brązowe oczy Nicka przeszywały mnie od stóp do głowy, tak jak podczas naszego ostatniego spotkania. Chamski uśmieszek nigdy nie schodził z jego twarzy. Cofnąłem się o krok do tyłu, cały czas zastanawiając się co Nick robi przed mieszkaniem Harry'ego. Chłopak przybliżył się do mnie, a ja poczułem jak moje plecy stykają się ze ścianą, gdy ponownie starałem się zwiększyć odległość między nami.
-Biedny bezbronny Louis- wycedził przez zęby, wyciągając jednocześnie z kieszeni paczkę papierosów. Gdy odpalił jednego z nich, poczułem jak dym wbija się prosto w moje nozdrza. Zakaszlałem, co spotkało się z jego gardłowym śmiechem. Serce biło mi z przerażającą prędkością, gdy nasze ciała dzieliły już centymetry.
-Posłuchaj- powiedział, patrząc w moje oczy i dmuchając prosto we mnie dymem z papierosa. Nie mogłem się ruszyć w żadną stronę, Nick zakrywał swoim ciałem, każdą możliwą stronę mojej ucieczki.
-Harry był i jest mój- powiedział po chwili, a ja czułem jak zbiera się we mnie gniew. Z całej siły złapałem go za ramiona i popchnąłem, ale jedynie lekko się zachwiał, nadal się uśmiechając. Nienawidziłem go. Z całego serca czułem nienawiść, która stawała się coraz większa z każdą sekundą, gdy na niego patrzyłem. Nagle Nick ponownie stanął na tyle blisko mnie, że czułem jego oddech na sobie. Wyciągnął rękę w stronę mojej szyi i do miejsca. gdzie Harry zostawił mi bladoróżową malinkę przybliżył rozżarzoną końcówkę papierosa. Poczułem nieprzyjemne ukłucie bólu, a gdy ponownie wystawiłem ręce w kierunku chłopaka, on przytrzymał je wyprzedzając moje ruchy.
-Pamiętaj- dodał puszczając mnie i znikając za rogiem.
Stałem oparty o zimną ścianę i nie mogłem wyrównać oddechu. Serce biło mi rytmicznie, a słowa Nicka echem odbijały się w mojej głowie. Czułem jak robi mi się słabo, a po chwili obraz przede mną się zamazał i ostatnim co słyszałem, był odgłos mojego ciała osuwającego się bezwładnie po ścianie.

piątek, 2 stycznia 2015

Rozdział 9

All because of you, I believe in angels.
Not the kind with wings and halos.
The kind that bring you home, when home becomes a strange place.
I'll follow your voice, all you've to do is shout.


Siedziałem na kanapie, ubrany i gotowy już od godziny. Żołądek skręcał mi się z nerwów w oczekiwaniu na Louisa. Nie miałem żadnych wątpliwości co do tego, co zamierzałem zrobić. Bałem się reakcji chłopaka, ale zbyt długo czekałem na odpowiedni moment. Wstałem i wolnym krokiem udałem się w stronę okna, aby złagodzić nerwy powiewem świeżego powietrza. Z mojego apartamentu miałem idealny widok na park za oknem, który tętnił życiem nawet w wieczornych godzinach. Przez chwilę przyglądałem się parze siedzącej na ławce wykonanej z białego drewna. Dziewczyna patrzyła zakochanym wzrokiem na chłopaka z burzą loków na głowie, całkiem podobną do mojej. Uśmiechnąłem się, gdy zobaczyłem jak odwzajemnia jej uśmiech i ich wargi łączą się w pocałunku. Ponownie miałem przed oczami twarz Louisa i znowu przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Gdy usłyszałem nieśmiałe pukanie do drzwi, wypuściłem głęboko powietrze z ust i pomaszerowałem w stronę chłopaka. Otworzyłem drzwi, dzielące mnie i Louisa, a na moją twarz od razu wdarł się niekontrolowany uśmiech.
-Cześć Harry- powiedział niepewnie, a ja gestem ręki wskazałem mu, żeby wszedł do środka.
Miał na sobie obcisłe, ciemne dżinsy oraz szary sweter, który idealnie podkreślał jego mięśnie na klatce piersiowej. Przełknąłem ślinę i zaproponowałem chłopakowi coś do picia, a gdy zostałem w kuchni sam, zdenerwowanie ponownie wdało się we znaki. Cała moja wcześniej przygotowana w myślach mowa, kompletnie wyleciała mi z głowy. Gdy zalewałem wodą nasze herbaty, poczułem czyjąś obecność za swoimi plecami.
-Coś się stało Harry?- zapytał Louis, a ja uspokoiłem się na dźwięk jego głosu.
-Nie Lou, wszystko w porządku -odpowiedziałem odstawiając czajnik i podchodząc w stronę bruneta.
Chłopak stał oparty o blat kuchenny, a jego dłonie były umieszczone w kieszeniach. Gdy podszedłem na tyle blisko, że dzieliły nas centymetry, Lou położył rękę na moim biodrze, a ja przytuliłem się do niego tak mocno, że przez chwilę bałem się, że zrobię mu krzywdę. Wdychając powietrze czułem zapach jego żelu pod prysznic i jedyną myślą w mojej głowie było to, jak bardzo teraz pragnę Louisa. Przejechałem dłonią po jego policzku, a on słodko uśmiechnął się, gdy odgarnąłem mu włosy spadające na czoło.
-Mogę cię pocałować?- zapytał, a ja przez chwilę nie zdawałem sobie sprawy, że naprawdę o to pyta.
Lou zawsze był nieśmiały, ale to sprawiało, że jest jeszcze bardziej uroczy.
Po prostu całuj, pomyślałem, ale odpowiedziałem mu jedynie skinieniem głowy.
Zobaczyłem rumieniec oblewający jego policzki i cholera, wiedziałem, że muszę w końcu to z siebie wyrzucić. Louis pewnym ruchem połączył ze sobą nasze usta, a ja zdziwiłem się jego nagłą dominacją. Nasze ruchy idealnie współgrały ze sobą, a namiętność tego pocałunku przeszyła całe moje ciało. Gdy w końcu oderwaliśmy się od siebie, nie mogliśmy złapać oddechów. Złapałem za kubek zimnej już herbaty i wypiłem łyk napoju.
-Przejdziemy się?- zaproponował Lou, wyrywając mnie tym z zamyślenia.
-Jasne- uśmiechnąłem się i łapiąc go za rękę pokierowałem w stronę korytarza.
Wsunąłem na nogi białe trampki, nie mogąc oderwać wzroku od Louisa, schylającego się, aby zawiązać sznurówki. Gdy skończył, złapałem go pewnie za rękę splatając ze sobą nasze palce, a chwilę potem byliśmy już w windzie.
-Moja mama dzisiaj pytała o ciebie- powiedział, gdy zniżaliśmy się o kolejne piętra.
-Bardzo cię lubi- dodał i spojrzał na swoje odbicie w lustrze, jednocześnie pocierając dłonią szyję, na której ubiegłego wieczoru zostawiłem niewielką malinkę. Gdy winda zatrzymała się na parterze, przeszliśmy przez długi korytarz prowadzący do wyjścia z budynku. Poczułem chłodny wieczorny wiatr i zerknąłem na Louisa, który starał się szczelniej owinąć swoją szyję szalikiem. Nagle przypomniało mi się coś, o co chciałem go zapytać.
-Powiesz mi jakie było wczoraj twoje życzenie?- powiedziałem nie spuszczając z niego wzroku.
-To nieistotne, cuda się nie zdarzają- odpowiedział, a mnie przeszył zimny dreszcz, gdy zimowe powietrze dało się we znaki.
-Ty mi się zdarzyłeś- słowa niekontrolowanie wyszły z moich ust.
Louis przystanął, a przechodnie zaczęli coraz bardziej zwracać na nas uwagę.Nasze dłonie nadal były splecione, a ja miałem ochotę poczuć go jeszcze bliżej siebie. Chłopak złożył delikatnego całusa na moim policzku i ruszyliśmy dalej w stronę parku. Uwielbiałem te drobne gesty, dzięki którym czułem, że jestem dla niego ważny. Związek z Nickiem polegał jedynie na seksie i wzajemnym zadowalaniu się albo upijaniu na imprezach, a przez większość czasu na kłótniach. Z czasem zdałem sobie sprawę, że nie można było tego nawet nazywać związkiem.
Gdy znaleźliśmy się w parku, Louis zatrzymał się przy ławce, na której wcześniej siedziała obserwowana przeze mnie para. Usiedliśmy na niej, a ja od razu poczułem jeszcze większe zimno. Louis zdaje się to zauważył, bo przysunął się do mnie na tyle blisko, że czułem ciepło bijące z jego ciała. Usiadłem bokiem opierając rękę na oparciu ławki, a pod swoimi palcami poczułem lekkie wybrzuszenie. Odsunąłem się, żeby móc lepiej się mu przyjrzeć, a moim oczom ukazały się wygrawerowane w drewnie inicjały.
-To takie oklepane- powiedziałem spoglądając na literki znajdujące się na oparciu ławki.
-Ja uważam, że to słodkie- odezwał się po chwili Lou.
Złapałem go za rękę i schowałem w swojej, delikatnie pocierając jego skórę. Nagle za drzewami zobaczyłem błysk, a po nim kolejny, a po chwili już całkiem dobrze mogłem rozpoznać ukrywających się dziennikarzy. Cholera, zakląłem pod nosem. Louis wstał i z niezadowoloną miną zaczął szybkim krokiem iść w stronę mojego mieszkania. Dołączyłem do niego, a dziennikarze byli coraz bliżej nas, więc przyśpieszyliśmy. Niektórzy z nich coś krzyczeli, ale staraliśmy się ich ignorować, co chwilę przyśpieszając i zwiększając dystans między nami. Parę minut później znaleźliśmy się w budynku, z dala od rozwrzeszczanego tłumu powiększającego się z każdą chwilą.
-Przepraszam Harry- powiedział Lou cichym głosem, gdy znaleźliśmy się w windzie.
-To nie twoja wina- spojrzałem na niego, a jego wzrok był spuszczony w dół.
-To ja chciałem wyjść na ten cholerny spacer- odpowiedział lekko zdenerwowanym głosem. Przyciągnąłem go do siebie, delikatnie pocierając dłonią jego plecy, żeby go uspokoić.
Nie tak sobie wyobrażałem ten dzień, myślałem gdy wchodziliśmy do mojego mieszkania.
Lou ściągnął swoją kurtkę i buty, po czym usiadł na kanapie, a po jego minie można było wnioskować, że jest smutny. Usiadłem obok niego i złapałem go w talii, przechylając go lekko do pozycji leżącej. Gdy znalazł się pode mną zaczął delikatnie łaskotać jego brzuch, co spotkało się z jego śmiechem. Spojrzałem w jego błękitne tęczówki i zatrzymałem swoje ruchy. Dreszcz przeszył mnie od stóp przez całe moje ciało, a serce ponownie zaczęło łomotać z niewyobrażalną szybkością. Lou przeniósł wzrok na moje oczy, starając się z nich wyczytać o co chodzi.
-Kocham cię- powiedziałem najpewniej jak potrafiłem.
Louis nic nie odpowiedział. Leżał patrząc na mnie zaskoczonym wzrokiem, przez chwilę nawet wydawało mi się, że odpłynął gdzieś myślami. Może za bardzo pośpieszyłem się z tym wyznaniem.
Wzrok chłopaka z powrotem powędrował na mnie, a ja leżąc tak blisko niego, bałem się, że usłyszy, jak szybko bije mi serce.
-Ja ciebie też- odpowiedział zarzucając swoje dłonie za moją szyję. Odetchnąłem z ulgą, jakiej nie czułem przez ostatnie dni.