All because of you, I believe in angels.
Not the kind with wings and halos.
The kind that bring you home, when home becomes a strange place.
I'll follow your voice, all you've to do is shout.
Siedziałem na kanapie, ubrany i gotowy już od godziny. Żołądek skręcał mi się z nerwów w oczekiwaniu na Louisa. Nie miałem żadnych wątpliwości co do tego, co zamierzałem zrobić. Bałem się reakcji chłopaka, ale zbyt długo czekałem na odpowiedni moment. Wstałem i wolnym krokiem udałem się w stronę okna, aby złagodzić nerwy powiewem świeżego powietrza. Z mojego apartamentu miałem idealny widok na park za oknem, który tętnił życiem nawet w wieczornych godzinach. Przez chwilę przyglądałem się parze siedzącej na ławce wykonanej z białego drewna. Dziewczyna patrzyła zakochanym wzrokiem na chłopaka z burzą loków na głowie, całkiem podobną do mojej. Uśmiechnąłem się, gdy zobaczyłem jak odwzajemnia jej uśmiech i ich wargi łączą się w pocałunku. Ponownie miałem przed oczami twarz Louisa i znowu przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Gdy usłyszałem nieśmiałe pukanie do drzwi, wypuściłem głęboko powietrze z ust i pomaszerowałem w stronę chłopaka. Otworzyłem drzwi, dzielące mnie i Louisa, a na moją twarz od razu wdarł się niekontrolowany uśmiech.
-Cześć Harry- powiedział niepewnie, a ja gestem ręki wskazałem mu, żeby wszedł do środka.
Miał na sobie obcisłe, ciemne dżinsy oraz szary sweter, który idealnie podkreślał jego mięśnie na klatce piersiowej. Przełknąłem ślinę i zaproponowałem chłopakowi coś do picia, a gdy zostałem w kuchni sam, zdenerwowanie ponownie wdało się we znaki. Cała moja wcześniej przygotowana w myślach mowa, kompletnie wyleciała mi z głowy. Gdy zalewałem wodą nasze herbaty, poczułem czyjąś obecność za swoimi plecami.
-Coś się stało Harry?- zapytał Louis, a ja uspokoiłem się na dźwięk jego głosu.
-Nie Lou, wszystko w porządku -odpowiedziałem odstawiając czajnik i podchodząc w stronę bruneta.
Chłopak stał oparty o blat kuchenny, a jego dłonie były umieszczone w kieszeniach. Gdy podszedłem na tyle blisko, że dzieliły nas centymetry, Lou położył rękę na moim biodrze, a ja przytuliłem się do niego tak mocno, że przez chwilę bałem się, że zrobię mu krzywdę. Wdychając powietrze czułem zapach jego żelu pod prysznic i jedyną myślą w mojej głowie było to, jak bardzo teraz pragnę Louisa. Przejechałem dłonią po jego policzku, a on słodko uśmiechnął się, gdy odgarnąłem mu włosy spadające na czoło.
-Mogę cię pocałować?- zapytał, a ja przez chwilę nie zdawałem sobie sprawy, że naprawdę o to pyta.
Lou zawsze był nieśmiały, ale to sprawiało, że jest jeszcze bardziej uroczy.
Po prostu całuj, pomyślałem, ale odpowiedziałem mu jedynie skinieniem głowy.
Zobaczyłem rumieniec oblewający jego policzki i cholera, wiedziałem, że muszę w końcu to z siebie wyrzucić. Louis pewnym ruchem połączył ze sobą nasze usta, a ja zdziwiłem się jego nagłą dominacją. Nasze ruchy idealnie współgrały ze sobą, a namiętność tego pocałunku przeszyła całe moje ciało. Gdy w końcu oderwaliśmy się od siebie, nie mogliśmy złapać oddechów. Złapałem za kubek zimnej już herbaty i wypiłem łyk napoju.
-Przejdziemy się?- zaproponował Lou, wyrywając mnie tym z zamyślenia.
-Jasne- uśmiechnąłem się i łapiąc go za rękę pokierowałem w stronę korytarza.
Wsunąłem na nogi białe trampki, nie mogąc oderwać wzroku od Louisa, schylającego się, aby zawiązać sznurówki. Gdy skończył, złapałem go pewnie za rękę splatając ze sobą nasze palce, a chwilę potem byliśmy już w windzie.
-Moja mama dzisiaj pytała o ciebie- powiedział, gdy zniżaliśmy się o kolejne piętra.
-Bardzo cię lubi- dodał i spojrzał na swoje odbicie w lustrze, jednocześnie pocierając dłonią szyję, na której ubiegłego wieczoru zostawiłem niewielką malinkę. Gdy winda zatrzymała się na parterze, przeszliśmy przez długi korytarz prowadzący do wyjścia z budynku. Poczułem chłodny wieczorny wiatr i zerknąłem na Louisa, który starał się szczelniej owinąć swoją szyję szalikiem. Nagle przypomniało mi się coś, o co chciałem go zapytać.
-Powiesz mi jakie było wczoraj twoje życzenie?- powiedziałem nie spuszczając z niego wzroku.
-To nieistotne, cuda się nie zdarzają- odpowiedział, a mnie przeszył zimny dreszcz, gdy zimowe powietrze dało się we znaki.
-Ty mi się zdarzyłeś- słowa niekontrolowanie wyszły z moich ust.
Louis przystanął, a przechodnie zaczęli coraz bardziej zwracać na nas uwagę.Nasze dłonie nadal były splecione, a ja miałem ochotę poczuć go jeszcze bliżej siebie. Chłopak złożył delikatnego całusa na moim policzku i ruszyliśmy dalej w stronę parku. Uwielbiałem te drobne gesty, dzięki którym czułem, że jestem dla niego ważny. Związek z Nickiem polegał jedynie na seksie i wzajemnym zadowalaniu się albo upijaniu na imprezach, a przez większość czasu na kłótniach. Z czasem zdałem sobie sprawę, że nie można było tego nawet nazywać związkiem.
Gdy znaleźliśmy się w parku, Louis zatrzymał się przy ławce, na której wcześniej siedziała obserwowana przeze mnie para. Usiedliśmy na niej, a ja od razu poczułem jeszcze większe zimno. Louis zdaje się to zauważył, bo przysunął się do mnie na tyle blisko, że czułem ciepło bijące z jego ciała. Usiadłem bokiem opierając rękę na oparciu ławki, a pod swoimi palcami poczułem lekkie wybrzuszenie. Odsunąłem się, żeby móc lepiej się mu przyjrzeć, a moim oczom ukazały się wygrawerowane w drewnie inicjały.
-To takie oklepane- powiedziałem spoglądając na literki znajdujące się na oparciu ławki.
-Ja uważam, że to słodkie- odezwał się po chwili Lou.
Złapałem go za rękę i schowałem w swojej, delikatnie pocierając jego skórę. Nagle za drzewami zobaczyłem błysk, a po nim kolejny, a po chwili już całkiem dobrze mogłem rozpoznać ukrywających się dziennikarzy. Cholera, zakląłem pod nosem. Louis wstał i z niezadowoloną miną zaczął szybkim krokiem iść w stronę mojego mieszkania. Dołączyłem do niego, a dziennikarze byli coraz bliżej nas, więc przyśpieszyliśmy. Niektórzy z nich coś krzyczeli, ale staraliśmy się ich ignorować, co chwilę przyśpieszając i zwiększając dystans między nami. Parę minut później znaleźliśmy się w budynku, z dala od rozwrzeszczanego tłumu powiększającego się z każdą chwilą.
-Przepraszam Harry- powiedział Lou cichym głosem, gdy znaleźliśmy się w windzie.
-To nie twoja wina- spojrzałem na niego, a jego wzrok był spuszczony w dół.
-To ja chciałem wyjść na ten cholerny spacer- odpowiedział lekko zdenerwowanym głosem. Przyciągnąłem go do siebie, delikatnie pocierając dłonią jego plecy, żeby go uspokoić.
Nie tak sobie wyobrażałem ten dzień, myślałem gdy wchodziliśmy do mojego mieszkania.
Lou ściągnął swoją kurtkę i buty, po czym usiadł na kanapie, a po jego minie można było wnioskować, że jest smutny. Usiadłem obok niego i złapałem go w talii, przechylając go lekko do pozycji leżącej. Gdy znalazł się pode mną zaczął delikatnie łaskotać jego brzuch, co spotkało się z jego śmiechem. Spojrzałem w jego błękitne tęczówki i zatrzymałem swoje ruchy. Dreszcz przeszył mnie od stóp przez całe moje ciało, a serce ponownie zaczęło łomotać z niewyobrażalną szybkością. Lou przeniósł wzrok na moje oczy, starając się z nich wyczytać o co chodzi.
-Kocham cię- powiedziałem najpewniej jak potrafiłem.
Louis nic nie odpowiedział. Leżał patrząc na mnie zaskoczonym wzrokiem, przez chwilę nawet wydawało mi się, że odpłynął gdzieś myślami. Może za bardzo pośpieszyłem się z tym wyznaniem.
Wzrok chłopaka z powrotem powędrował na mnie, a ja leżąc tak blisko niego, bałem się, że usłyszy, jak szybko bije mi serce.
-Ja ciebie też- odpowiedział zarzucając swoje dłonie za moją szyję. Odetchnąłem z ulgą, jakiej nie czułem przez ostatnie dni.
Halo halo kiedy next rozdzial kicia ? XD ja sie tu doczekac nie moge
OdpowiedzUsuń