piątek, 19 grudnia 2014

Rozdział 4

You shouldn't try so hard to be perfect 
Trust me, perfect should try to be you.


Nick przeszywał mnie swoimi brązowymi oczami, a irytacja, którą poczułem na sam jego widok wzrosła, gdy tylko otworzył buzię i się do mnie odezwał.
-Miło cię widzieć Louis, zastałem mojego chłopaka?- ton jego głosu był bezczelny, a fakt, że nadal nazywa Harry'ego swoim chłopakiem i jego pewność siebie, po tym wszystkim co się stało, zdenerwowały mnie do reszty. Drwiący uśmiech nie schodził z jego twarzy. Nie mogłem sobie wyobrazić jak Harry mógł być z kimś takim jak on. Wypuściłem powietrze z ust i stanąłem pewniej na nogach, chcąc ukryć moje zdenerwowanie samą jego obecnością przed moim domem.
-Harry!-zawołałem, a po chwili obok mnie pojawił się chłopak z burzą loków na głowie, a wyraz jego twarzy od razu się zmienił, gdy zobaczył Nicka.
-Co ty tu robisz?-powiedział szorstkim głosem, a Nick zaśmiał się szyderczo.
-Wiedziałem, że cię tutaj znajdę- odpowiedział, puszczając mu oko. Czułem jak w Harrym zbierała się złość. Cóż, ja sam byłem już na skraju zdenerwowania.
-Szybko znalazłeś pocieszenie- spojrzał na mnie z odrazą. Postanowiłem nie uczestniczyć dalej w tej rozmowie i wycofałem się w głąb mieszkania zostawiając ich samych. Stanąłem w połowie korytarza, gdy usłyszałem krzyki i trzaśnięcie drzwiami z impetem. Modliłem się, żeby Nick zniknął i znowu wróciła magiczna chwila z Harry'm, ale gdy zobaczyłem bruneta idącego w moją stronę, od razu zauważyłem, że jest bardzo zdenerwowany. Szedł szybkim krokiem w moją stronę, a ja nie wiedziałem, czego mam się spodziewać. Nie widziałem jeszcze, żeby jego źrenice były tak rozszerzone. Harry podszedł do mnie i od razu przywarł do mnie swoim ciałem, nie zostawiając między nami ani skrawka wolnej przestrzeni. Jego reakcja zbiła mnie z tropu, ale gdy tylko zdałem sobie sprawę z tego, że znowu jesteśmy tak blisko, odwzajemniłem uścisk i objąłem go w talii, delikatnie przejeżdżając dłonią po jego plecach. Starałem się go w jakikolwiek sposób uspokoić, a moje poczynania przyniosły efekty, gdy zobaczyłem jak tempo oddechów Harry'ego się wyrównuje. Wolałem nie pytać o to co powiedział Nick, że tak ogromnie go zdenerwował, przynajmniej na razie. Wyplątałem jedną rękę z jego uścisku i opiekuńczo odgarnąłem jego loki z czoła, uśmiechając się przy tym krzepiąco. Oczy chłopaka zaświeciły na ten gest, a ja sam byłem zdumiony swoją śmiałością. Harry przymknął lekko oczy chowając  głowę w zagłębieniu pomiędzy moją szyją a ramieniem. Dotknąłem delikatnie jego policzka, tak że jego głowa się podniosła, a oczy spojrzały prosto w moje. Byłem pod wrażeniem jego idealnie zielonych tęczówek. Harry zdaje się, że wyczuł, co zamierzałem zrobić. Albo raczej co chciałem, bo nie wiem, czy zdobyłbym się na odwagę sam zainicjować pocałunek.
Chłopak zbliżył swoją twarz do mojej, tak, że dzieliły nas już milimetry. Zwilżył swoje usta językiem, po czym zwrócił wzrok na moje. Poczułem ogromne kołatanie w klatce piersiowe oraz ciarki na policzkach spowodowane dotykiem Harry'ego. Delikatnie złączył nasze wargi, przechylając głowę w lewą stronę, tak, żeby pogłębić pocałunek. Byłem zaskoczony, tym jak nasze ruchy idealnie współgrały ze sobą, jakbyśmy byli jednością. Tym razem, mogłem być pewny, że Harry chciał naszego zbliżenia, a to co się między nami działo, nie było wynikiem wypitego alkoholu.
-Dziękuję Lou- wyszeptał w moje usta, a stado motylów w moim brzuchu na nowo się rozbudziło na dźwięk jego melodyjnego głosu. Nie miałem pojęcia za co mi dziękuje, ale nie chciałem psuć tej chwili pytaniami. Przez chwilę miałem wrażenie, jakby to był sen, a ja w każdej chwili mogłem się obudzić, leżąc samotnie w łóżku. Ale tak się nie stało. To co się działo nie było wytworem mojej wyobraźni, czego upewniłem się, ponownie złączając nasze wargi i zatapiając dłoń w jego lokach. Coraz ciężej oddychaliśmy, zmęczeni nasileniem pocałunku. Harry położył dłoń na moje ramię i odkrywając kawałek mojej skóry, delikatnie cmoknął mój obojczyk. Policzki pokryły mi się różem w reakcji na ten czuły gest. Nieśmiało splotłem nasze palce, poprowadziłem Harry'ego w stronę salonu i nie odrywając od siebie naszych dłoni, usiedliśmy na kanapie.
-Co się stało Hazz?- zapytałem siadając obok niego zachowując niewielki dystans między naszymi ciałami. Chłopak nie zrozumiał mojego pytania, bo zauważyłem jak jego brwi zwężają się, a na czole pojawia się delikatna zmarszczka.
-Czemu się tak zdenerwowałeś?- spytałem ponownie, a oczy bruneta na chwilę ponownie zalśniły złością. Nie chciałem być natrętny, czy ciekawski, ale myśl, że Harry wróci do domu, dusząc w sobie wszystkie emocje, napawała mnie lękiem. Nie chciałem zostawić go z tym wszystkim samego i gdybym tylko mógł, wziąłbym cały ból, który w sobie nosi.
-Nigdy mnie nie kochał- wypalił bez zastanowienia, a ja poczułem ukłucie zazdrości, na myśl, że Harry nadal może coś do niego czuć.
-Harry...- zacząłem, ale od razu przerwał moją wypowiedź
-I ja również nie czułem nic do niego- ta wiadomość, nieco mnie uspokoiła, ale jednocześnie w mojej głowie narodziło się pytanie. Czemu Harry tak długo marnował swój czas dla kogoś kogo nie kochał?Nie miałem odwagi o to zapytać i czekałem aż chłopak dokończy.
-Ale on powiedział, że tak łatwo nie odpuści, że wie, że i tak do niego wrócę- jego głos ponownie przesiąknięty był gniewem, a ja odruchowo mocniej ścisnąłem jego rękę. Spojrzał na mnie lekko zaskoczony, a ja skarciłem się w myślach, za ten nagły gest. Po chwili ciszy, Harry wstał rozłączając  nasze palce i pewnym ruchem ruszył w stronę drzwi, zatrzymując się przy końcu salonu.Odwrócił się i spojrzał w moją stronę, ale nawet z takiej odległości widziałem, że nie patrzy mi w oczy.
-Zadzwonię jutro- uśmiechnął się blado, po czym naciągnął swoje trampki i wyszedł. Osunąłem się na oparcie kanapy próbując sobie uświadomić, to co się właśnie stało. Przypominałem sobie każdy dotyk Harry'ego, każde delikatne muśnięcie jego warg o moje i to jak bezpiecznie czułem się w jego ramionach. Po kilkunastu minutach zasnąłem, mając przed oczami cudownie zielone oczy chłopaka.


                                                              ****************

Zaparkowałem pod moim rodzinnym domem i zmęczony długą jazdą do Doncaster, przetarłem oczy. Wygrzebałem się z miejsca kierowcy i wysiadłem z samochodu, opadając butami na biały puch zdobiący podłoże. Nawet odkąd się wyprowadziłem, co roku przyjeżdżałem na święta do mamy i sióstr. Tego dnia również wypadały moje dwudzieste trzecie urodziny, z czego w pełni zdałem sobie sprawę dopiero jak poczułem uścisk sióstr na szyi i śpiewane życzenia urodzinowe. Mama stała we framudze drzwi uśmiechając się ciepło, a Fizzy i bliźniaczki przygniatały mnie przytulając i zalewając falą pytań. Nigdy nie nudziły ich moje opowieści o zespole i koncertach. Mogły ich słuchać godzinami. Koło mamy pojawiła się Lottie a ja pomachałem jej w geście przywitania.
Gdy wszedłem do domu, od razu poczułem zapach pieczonego, domowego ciasta, który szczelnie wypełniał każdy kąt pomieszczenia, przyprawiając tym samym jego mieszkańców o jeszcze większy głód. Zdziwiłem się, kiedy wszedłem do salonu i spojrzałem na Lottie, która stała tyłem do mnie i rozmawiała przez telefon, starając się ściszyć głos, tak aby nikt nie usłyszał jej rozmowy. Wycofałem się do kuchni, żeby nie podsłuchiwać i zabrałem się za pomaganie mamie przy posiłku.
-Wyglądasz na szczęśliwego Lou- uśmiechnęła się ciepło, po krótkim przyglądaniu mi się. Przewróciłem demonstracyjnie oczami, ale dobrze wiedziałem, że ma rację. Rzeczywiście, od naszego ostatniego spotkania z Harry'm ciągle uśmiecham się, momentami nie zdając sobie nawet z tego sprawy.
Wieczór minął mi niezwykle szybko, ale z każdą kolejną godziną, czułem się coraz gorzej. Nie ukrywam, że liczyłem chociaż na sms'a z życzeniami od Harry'ego. Po raz setny odblokowywałem swój telefon, żeby sprawdzić czy nie dostałem żadnej wiadomości od chłopaka, który coraz częściej gościł w moich myślach, ale nie dostałem niczego.
Zapiąłem pasy i nacisnąłem pedał gazu, kierując pojazd w kierunku domu.Mama proponowała mi, abym został na noc, ale odmówiłem usprawiedliwiając się brakiem ubrań na zmianę. Ruszyłem więc tak szybko, jak tylko pozwalały na to przepisy.
Wyłączyłem muzykę rozbrzmiewającą w głośniach auta i po męczącej jeździe znalazłem się znowu pod swoim domem. Wyglądał dokładnie tak samo, jak rano, gdy wyjeżdżałem. Włożyłem klucze do drzwi i starałem się wejść do środka, ale zamek nie ustępował. Przekręciłem nerwowo kilka razy w prawą stronę, ale moje wysiłki szły na marne. Ktoś zamknął je od środka. Poczułem niemiłe uczucie strachu i chwytając doniczkę stojącą na ganku, ruszyłem w stronę drugich drzwi. Stawiałem niepewne kroki, a gdy zobaczyłem światło w kuchni, omal nie opuściłem doniczki. Nacisnąłem klamkę prowadzącą do wnętrza domu, gdy usłyszałem czyjeś kroki idące w moją stronę. Mimowolnie napiąłem swoje mięśnie i wpatrywałem się czekając na nieuniknione. Gdy zza ściany wyłoniły się ciemne loki Harry'ego moje ciało przeszyła fala emocji .Strach momentalnie ustąpił i dał miejsce motylom, które zaczęły wesoło latać w moim brzuchu. Chłopak patrzył na mnie z wyraźnym rozbawieniem, gdy dotarło do mnie że obiema rękami nadal trzymam doniczkę.
-Tym chciałeś mnie przywitać?- zaśmiał się Harry, a jego policzki zdobiły dwa urocze dołeczki.
-Przestraszyłeś mnie Harry, myślałem, że...- nie dokończyłem bo poczułem jak silne ręce Harry'ego zabierają doniczkę z moich rąk, a następnie przyciągają do siebie, a jedna z nich gładzi mój policzek.
-Jak Ty się tu dostałeś?- wyrwało mi się od razu, gdy odzyskałem jasność umysłu.Chłopak uśmiechnął się zawadiacko, a ja przypomniałem sobie tajemniczą rozmowę siostry sprzed paru godzin.
-Lottie...- powiedziałem przeciągając ostatnią sylabę, a Harry cmoknął mnie czule w policzek i poprowadził w stronę salonu.Zdziwiłem się, na widok romantycznie wyglądającego pomieszczenia.Światło było zgaszone i jedynym jego źródłem było kilka świeczek stojących na stoliku a z głośników dochodziła cicha muzyka. Chłopak wiedział, że takie małe gesty sprawiają mi ogromną przyjemność. Zachichotałem, gdy otarł się swoim nosem o mój i zaczął całować moją szyję. Ciche jęknięcie wyrwało się z moich ust. Przejechałem ręką po jego torsie, a on z pewnością siebie złączył nasze usta. Ten pocałunek był inny niż poprzednie. Była w nim desperacka potrzeba bliskości oraz pożądanie, którego nie czułem jeszcze do nikogo w tak wielkim stopniu. Harry przeniósł  rękę na moje plecy, a ja przywarłem do niego tak, że nasze biodra się stykały. Chwyciłem skrawek koszulki chłopaka i niepewnie na niego spojrzałem szukając potwierdzenia. Harry zaśmiał się i przeniósł moją ręką na swój brzuch.Poczułem jak jego mięśnie napinają się pod wpływem mojego dotyku. Pomogłem pozbyć się jego górnej części garderoby i moim oczom ukazał się wyrzeźbiony tors Harry'ego. Przejechałem dłonią po jego szyi, a następnie po całej długości ręki, a gdy dotarłem do przedramienia, poczułem delikatne wybrzuszenie pod swoimi palcami. Przeniosłem na nie wzrok i przez chwilę stałem jak osłupiały nie mogąc wydobyć z siebie słowa.
-Harry...- wyszeptałem cicho
Patrzyłem na nowy tatuaż zdobiący ciało chłopaka, dmuchając lekko na zaczerwienioną jeszcze skórę.
-Idealnie pasuje do twojego- powiedział z chrypką w głosie. Chwycił za moją prawą rękę, ukazując wytatuowany na niej kompas. Nachylił się nade mną i wyszeptał prosto do mojego ucha, a po moim ciele przeszły miliony dreszczy.
-Zawsze gdy się pogubię, ty wskazujesz mi właściwą drogę- nie mogłem powstrzymać kołatania serca i ani na chwilę nie spuszczałem wzroku z wytatuowanego na ręce Harry'ego statku.




1 komentarz:

  1. Fragment o tatuazach mnie zabil:)) Rozdzial cudowny i super sie go czytalo, jak wszystkie zreszta ;) Pisz dalej, bo swietnie Ci to idzie!!

    OdpowiedzUsuń