piątek, 26 grudnia 2014

Rozdział 7

I don't care about the pain
All is killing me is hope

Zszedłem ze sceny żegnając się z liczną publicznością. Ten koncert z pewnością zapamiętam na bardzo długo. Harry szedł tuż za mną na tyle blisko, że czułem jego oddech na karku. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu gdy przypominałem sobie jak zmienił tekst piosenki z Gotta be you na Harry and Lou, a podczas reszty występu, musiałem się powstrzymywać, żeby nie rzucić się na niego i nie przytulić go na scenie. Myślę, że reszta chłopaków domyśliła się, że coś pomiędzy nami jest, bo Niall przez resztę koncertu uśmiechał się jeszcze bardziej niż zwykle.
Gdy znaleźliśmy się za kulisami, poczułem rękę Harry'ego na swoim biodrze, na co zareagowałem delikatnie pieszcząc ręką jego policzek.
-Dziękuję- powiedziałem, a on wziął splótł nasze palce i poprowadził mnie w stronę wyjścia, gdzie czekała już reszta chłopaków. Nie wydawali się zaskoczeni widząc nas razem, a po krótkiej rozmowie odetchnąłem z ulgą, widząc nieschodzący z ust Nialla uśmiech.
Gdy siedzieliśmy w samochodzie, Harry usiadł naprzeciw mnie, więc miałem całkiem dobrą pozycję do patrzenia na niego w każdej minucie jazdy. Nie mogłem się doczekać, aż wrócimy do mojego domu i w końcu będę mógł mieć go tylko dla siebie. Zdziwiłem się, gdy samochód się zatrzymał, a Harry podniósł się z siedzenia i wysiadł przed swoim apartamentem w centrum Londynu. Spojrzałem na niego pytającym wzrokiem, na co odpowiedział, że obiecał Gemmie, że się spotkają. Uśmiechnąłem się lekko, a Harry odwrócił się i wszedł do wysokiego budynku. Resztę drogi spędziłem siedząc z głową opartą o szybę i patrząc na Londyn, który wydawał się taki pusty bez chłopaka w lokach obok mnie. Zatęskniłem za nim, kiedy tylko zniknął mi z oczu.
Pierwszym co zrobiłem po przyjściu do domu, był długi gorący prysznic, który trochę postawił mnie na nogi, bo wyczerpującym dniu. Ubrałem się w wygodne spodnie i naciągnąłem na siebie lekko przydużą koszulkę Harry'ego, którą zostawił u mnie dzisiaj rano. Poczułem znajomy zapach perfum chłopaka i ponownie w głowie odtwarzałem scenę na pomoście z przed paru dni. Skłamałbym twierdząc, że o nim nie myślę. Czasami są takie dni, gdy jest w mojej głowie w każdej godzinie i takie godziny, gdy jest w niej w każdej minucie. Często zdarza mi się zasypiać i budzić się mając go przed oczami. Przyłapuję się też na tym, że wypatruję jego twarzy w ulicznym tłumie, gdy spaceruję ulicami Londynu. Nie potrafię jeszcze zdefiniować tego, co do niego czuję, ale wiem, że nie jest to zwykła znajomość, taka, która się skończy a my po prostu o niej zapomnimy. To jedna z tych znajomości, która wypala ślad w umyśle na zawsze. I nie ma na tym świecie niczego, co mogłoby to kiedykolwiek zmienić, ani tego co mogłoby się z tym równać.
Rozsiadłem się wygodnie na kanapie z laptopem na kolanach i kubkiem herbaty. Zabrałem się za odpisywanie na listy fanów, ale po chwili coś innego przykuło moją uwagę. Odsunąłem laptopa od siebie i sięgnąłem po telefon leżący na stole. Wybierając numer Harry'ego czułem jak w moich oczach zbierają się łzy. Wstrzymałem oddech, bojąc się, że nie wytrzymam i wybuchnę. Sekundy ciągnęły się w nieskończoność, a po chwili odezwała się automatyczna sekretarka. Ponownie wziąłem komputer do ręki, a obraz przede mną się zamazał, gdy dostrzegłem huczący od zdjęć Harry'ego i Nicka twitter. Przez chwilę nie docierało do mnie to, co widziałem. Nie mogłem uwierzyć, że mnie okłamał, że znowu się z nim spotkał. Oplotłem się ciasno ramionami, aby nie rozpaść się na kawałki i chwyciłem telefon, aby jeszcze raz zadzwonić do chłopaka, ale miał wyłączony telefon. Jedyne czego teraz chciałem to znaleźć się w łóżku odgrodzony kołdrą od reszty świata. Poszedłem na chwiejących się nogach do sypialni, a tam ponownie zalałem się falą łez. Oparłem plecy o zimną ścianę, nogi przysunąłem do klatki piersiowej i zacząłem nerwowo gryźć wargę. Dłonie zacisnąłem w pięść, których uścisk był tak mocny, że paznokcie zaczęły wbijać się w skórę moich rąk do krwi. Ale to nie bolało, ani trochę. Jedyne co bolało to fakt, że osoba, na której mi tak cholernie zależy, mnie okłamała. Strach, że mnie zostawi przejął kontrolę nad moim ciałem i nawet nie wiem kiedy znalazłem się w łóżku. Tej nocy nie zmrużyłem oka, a zapach Harry'ego unoszący się w tym pokoju był nie do zniesienia.
Gdy za oknem zaczęło się robić coraz jaśniej, poczułem wibracje dochodzące z mojego telefonu. Wybiegłem z łóżka kierując się w stronę salonu, po drodze parę razy trącając różne rzeczy stojące na szafkach. Westchnąłem zawiedziony, gdy zobaczyłem na wyświetlaczu imię Lottie. Zignorowałem połączenie i z powrotem wczołgałem się do łóżka. Wydaje mi się, że na chwilę przysnąłem, bo gdy z powrotem otworzyłem oczy, było już prawie południe.
Wiedziałem, że Nick mu nie odpuści, że tak po prostu nie da sobie spokoju, jak każdy normalny człowiek, ale nie sądziłem, że Harry mu ulegnie. Czułem ukłucie w żołądku za każdym razem, gdy przez moją głowę przechodziło jego imię. Tak ogromnie bałem się, że go straciłem, że nie miałem siły wstać z łóżka przez resztę dnia.
Wieczorem usłyszałem ciche pukanie do drzwi.Niechętnie wyszedłem z pod ciepłej kołdry i otworzyłem drzwi trójce chłopaków trzymających w rękach pudełka z pizzą. Podświadomie miałem nadzieję, że to Harry. Nie miałem ochoty na towarzystwo nikogo innego.
-Cześć Lou- przywitał się Niall, trącając mnie lekko ręką w ramię. Uniosłem lekko kąciki ust, które wydawały się zbyt ciężkie od zastygłych na nich łez, na to by mój uśmiech wyglądał choć trochę wiarygodnie.
Po chwili wszyscy siedzieliśmy już na kanapie grając w gry i jedząc pizzę, a sprawa Harry'ego na chwilę odsunęła się w głąb mojego umysłu. Parę razy nawet szczerze się uśmiechnąłem pod wpływem wygłupów blondyna, który potrafił poprawić mi humor w każdej sytuacji. Gdy Zayn i Liam sprzeczali się, kto wygrał rundę w jednej z gier na playstation, Niall położył rękę na moim ramieniu i spytał czy możemy porozmawiać. Zgodziłem się, wiedząc co będzie tematem tej rozmowy. Znał mnie zbyt dobrze, czasami lepiej niż ja sam i zawsze wiedział o wszystkim co mnie gnębi, nawet gdy jeszcze mu nic nie powiedziałem.
-To na pewno nie tak jak myślisz, Harry by nigdy...- zaczął mówić trochę zbyt szybko, a ja nie dając mu skończyć odwróciłem głowę, by ukryć pojedyncze łzy spływające po moim policzku. Niall obrócił mnie w swoją stronę i mocno przytulił. To było to, czego potrzebowałem przez ten cały pieprzony dzień. Wyswobodziłem się z jego uścisku dopiero wtedy, gdy Zayn i Liam zaczęli zbierać się do domu. Po krótkiej chwili Niall do nich dołączył, a ja ponownie zostałem sam.
Jeszcze bardziej od faktu, że Harry mnie okłamał, bolało to, że ignorował mnie cały dzień. Nie zadzwonił rano tak jak zawsze, gdy nie mógł zostać na noc. Nie pocałował mnie mnie na dobranoc. Przecież parę dni temu na pomoście powiedział, że jestem jego, a teraz najzwyczajniej był wobec mnie obojętny. Poczułem pustkę w środku i wiedziałem, że wypełni się dopiero wtedy, gdy Harry będzie przy mnie. Może to zabrzmi ckliwie, ale był jedyną rzeczą, której było mi trzeba.

4 komentarze:

  1. HARRY TY JEŁOPIE!!!! WRACAJ DO LOU, ALE JUŻ!
    Nie no jakaś tragedia, a raczej dramat w trzech aktach z prologiem i epilogiem!!! Styles do Tomlinsona, a Grimshaw do nory! Tak powinno być!
    Boże niech się ten chłop ogarnie, bo ja przez niego na zawał zejdę! Będzie mi za bajpasy płacić! (A raczej ty, droga LoveLarry :P)
    Dobra wiem, że nigdy nie będzie pięknie ładnie i bezboleśnie, ale KURCZEEEE....
    Mam nadzieję, że Styles się ogarnie (znając moje szczęście się nie ogarnie, ale walić to)
    No i Horan aka Największa Larry Shipper :D I tak ma być!
    A spróbuj zrobić jak w Love is Blidness (tak się to pisze?) i zrobić, że Niall jest z Lou, a cię znajdę!
    Sorry wole na wstępie powiedzieć, że to zły pomysł :P
    Do następnego rozdziału ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S Fejm rośnie, bo dodałam komentarz 15 minut po dodaniu rozdziału 8)

      Usuń
  2. Twoje komentarze zawsze wywołują uśmiech na mojej twarzy.Spokojnie, raczej tak historia nie będzie podobna do LIB :)

    OdpowiedzUsuń